Mińsk
Mińsk
Z wizytą w stolicy tego bliskiego, ale nieco nieodkrytego państwa na wschodzie.
Okoliczności wyjazdu
Data podróży: 1-4 września 2018
Widząc, że Mińsk pojawił się w promocyjnej „Szalonej Środzie” nie zastanawiałam się długo i kupiłam bilety na kilkudniowy wypad. Droga lotnicza wydała mi się najłatwiejszym sposobem dostania na Białoruś. Odpadały formalności związane z wizą i wymagane było jedynie ubezpieczenie.
Podróż minęła więc wygodnie, do miasta udało się dojechać miejskim autobusem. Choć jak się okazało trzeba się do niego trochę wpychać, bo w pierwszej turze nas nie zabrał 😅 Spaliśmy w hotelu 40 Let Pobedy, który mocno trącił komuną, ale miało to swój klimat i w sumie było całkiem przyzwoicie.
Zwiedzanie i wrażenia
Mińsk nawet pozytywnie mnie zaskoczył. Oczywiście czuć było ducha komuny — ulice były szerokie i przestronne, obecne były budynki w socrealistycznym stylu. Już jadąc do miasta z lotniska widoczne były typowe komunistyczne osiedla, pełne bloków będących molochami. Te wysokie budynki troszeczkę skojarzyły mi się na nawet z Hongkongiem 🙂 Mimo tego Mińsk okazał się być bardzo czystym miastem, widać było, że panuje tam porządek. Już niedaleko od hotelu trafiliśmy na parę bardzo przyjemnych i spokojnych parków.
Chcąc skupić się bardziej na zwiedzaniu, udaliśmy się do Górnego Miasta, historycznej dzielnicy Mińska. Tam m.in. zobaczyliśmy Ratusz, Plac Niepodległości czy Katedralną cerkiew prawosławną pw. św. Ducha. Widać było dużo bieli, przypadła mi do gusta ta okolica. Po drugiej stronie rzeki Świsłocz odwiedziliśmy pamiątkową Wyspę Łez. Okolica była ładna, spokojna i pełna zieleni. Szkoda, że oszpecono ją budując w tle wielki, paskudny blok o nieudanych, fantazyjnych kształtach. Zahaczyliśmy jeszcze o operę i kontynuowaliśmy spacer już w drugą stronę miasta, wśród majestatycznych placów, ulic i budynków 😉 Dotarliśmy pod czerwony Kościół św. Szymona i św. Heleny, a na koniec udaliśmy się w okolicę dworca zobaczyć słynną Bramę Mińska. Została jedynie podróż oldschoolowym, ale sprawnie działającym metrem, zobaczenie przy okazji Placu Zwycięstwa i powrót do hotelu.
Osobnym aspektem mojej wizyty w Mińsku była okazja do poznania osobiście znajomych, z którymi na co dzień zdalnie pracowałam w jednym projekcie. Bardzo sympatyczne spotkanie, udało się dowiedzieć też nieco o więcej o Białorusi. Zabrali mnie również na festiwal, który się akurat odbywał, z występami muzycznymi i ciekawym jedzeniem.
Podsumowując, bardzo miło wspominam wizytę w Mińsku. Może nie jest to typowy kierunek dla turysty, ale dzięki temu nie jest zadeptany i ma swój klimat. Myślę, że sporo można odkryć w tym mieście 🙂