Lublana
Lublana
Zwiedzanie zamkowego wzgórza i człapanie w deszczu.
Okoliczności wyjazdu
Data podróży: 1 maja 2016
Trzecia odwiedzona przeze mnie stolica w trakcie kolejowej podróży po Europie. Dotarłam do niej po podróży kuszetką nocnym pociągiem z Feldkirch.
Zwiedzanie i wrażenia
Oj Lublana nie miała szczęścia, jeśli chodzi o pierwsze wrażenie. Zasypiałam jeszcze pośród Alp, po pobycie w pięknej, słonecznej Szwajcarii, a tu obudziłam się w szarym, deszczowym mieście. Miejski krajobraz nie wyróżniał się niczym szczególnym w stosunku do przeciętnych polskich miast (w Warszawie to chociaż mamy nowoczesne drapacze chmur na powitanie). Mimo deszczu dałam się na pieszy spacer na wzgórze, gdzie znajdowała się największa atrakcja, czyli zamek. Trasa przebiegała wśród drzew, więc gdyby nie pogoda na pewno bardzo miło by się tamtędy przechadzało.
W zamku znajdowało się interaktywne muzeum marionetek, można też było zobaczyć multimedialną prezentację na temat zamku i jego historii. Najlepsza była jednak możliwość podziwiania widoku na miasto z zamkowej wieży. Po zejściu na dół pospacerowałam jeszcze nieco po starym mieście, ponieważ wzgórze oddzielone było rzeką, znalazło się tam kilka ciekawych mostów.
Ponieważ pogoda była nie zachęcająca, a mnie pękł but, przez co momentalnie przemakał, resztę czasu spędziłam w restauracji, czekając na pociąg do Zagrzebia. Miasto ogólnie ładne, ale nie wiem, czy zainteresowałoby mnie na dłuższy pobyt.