Tajlandia 4: Koh Chang
Tajlandia 4: Koh Chang
Domek na plaży, słońce, woda i bujna zieleń. Prawdziwa rajska wyspa.
Czas na podróż do małego raju
Data podróży: 21-25 kwietnia 2017
Od początku wiedziałam, że część podróży do Tajlandii chciałabym spędzić gdzieś blisko morza, żeby mój najzwyczajniej w świecie się bezwstydnie polenić. Padło na wyspę Koh Chang, głównie ze względu jej stosunkowo nie dużą odległość od Bangkoku. Dostać się tam można autobusem, najlepiej państwowym. Ja na dworcu autobusowym jednak czegoś nie ogarnęłam i kupiłam bilet na jakiegoś innego busa, odpowiednio droższego. Na szczęście moja nieuwaga nie kosztowała mnie dużo i tak czy inaczej bezproblemowo trafiłam na miejsce.
Do samej wyspy trzeba było jeszcze dopłynąć promem. Pozostało mi jedynie dostać się mojego hotelu White Sand Beach Resort, na trasie mijając urocze małpki spacerujące po drodze.
Odrobina słonecznego odpoczynku
Hotel może nie był z najwyżej półki, ale wow! Kiedy pierwszy raz zobaczyłam mój domek na plaży, szczerze się zachwyciłam. Wyjście prosto na piasek i morze ❤️ Sama chatka była nieco skromna, ale miała swój klimat i dla mnie to był prawdziwy raj. Kolejne dni spędziłam na błogim lenistwie, pływaniu i wylegiwaniu się w tajskim słońcu.
Na samej wyspie znalazłoby się trochę atrakcji, o których można by tutaj napisać, ale podczas tamtego pobytu postanowiłam sobie je jednak darować. Swoją plażę zdażyło mi się opuścić tylko po to, żeby coś zjeść, czy pójść na masaż. Jeśli chodzi o krajobraz, Koh Chang nie można nic zarzucić. Teren był górzysty i bujnie porośnięty, co w połączeniu z morzem dawało niesamowite widoki.
Na wyspie z pewnością można odpocząć. Ja spędziłam tam 5 dni, co dla mnie było odpowiednią ilością, żeby z kolei się nie zanudzić. Ogólnie bardzo przyjemne miejsce.