Tallin
Tallin
Niepozorne miasto zaskakujące swoim urokiem i bliskością natury.
Okoliczności wyjazdu
Data podróży: 29-30 kwietnia 2017
Do Tallina przypłynęłam promem z Helsinek. Pierwszy raz miałam okazję płynąć tego typu promem i było to ciekawe przeżycie, zwłaszcza że akurat pogoda była burzliwa i mocno bujało. Było to trzecie miasto, które odwiedziłam podczas majówki 2017.
W Tallinie po raz pierwszy zdecydowałam się skorzystać z couchsurfingu jako noclegu. Trafiłam na naprawdę świetnego hosta, odebrał mnie i zawiózł do mieszkania (w budynku w tradycyjnym estońskim stylu), oprowadził po mieście i dużo opowiedział o Estonii przy piwie. Bardzo miło wspominam to doświadczenie, zupełnie inna forma odwiedzania danego miejsca.
Zwiedzanie i wrażenia
Na początek odwiedziłam oczywiście Starówkę, pełną średniowiecznych kamieniczek i wąskich ulic. Jest tam też kilka punktów, z których można było podziwiać widoki na stare miasto. Później udałam się nad wybrzeże i jeszcze dalej na obrzeża miasta, właściwie pokryte lasami. Niesamowite jest, jak blisko natury jest to miasto. Nawet zwykłe parki w mieście są takie „dzikie” i pełne drzew.
Ogólnie Tallin pozytywnie mnie zaskoczył. Wydawał się taki niepozorny, a miał swój unikalny klimat. Spokój, bliskość przyrody, liczne tradycyjne drewniane domy, a także zabytkowa historyczna część miasta. To wszystko zauroczyło mnie w tym mieście i żałuję, że tak mało czasu tam miałam.