Wiedeń
Wiedeń
Miasto z mnóstwem pałacy, bijące eleganckim blaskiem.
Okoliczności wyjazdu
Data podróży: 3-4 maja 2016
Ostatnie już miasto, które odwiedziłam na trasie mojej kolejowej wyprawy po Europie w maju 2016. Od razu się odnalazłam, dzięki temu że mój hostel (Wombats) miał przydatnie opisane wskazówki dojazdu, poza tym wygodnie korzystało się z metra dzięki opłacalnemu, kilkuprzejazdowemu biletowi. Bardzo spodobał mi się wystrój hostelowego pokoju, chyba jeden z nowocześniej urządzonych wśród tych na jakie trafiałam. Szkoda tylko, że był dwupiętrowy, przez co prawie zabiłam się w nocy schodząc do łazienki… ale przynajmniej został siniak na pamiątkę z wyjazdu 😁
Zwiedzanie i wrażenia
Jeszcze wieczorem w dzień przyjazdu udało mi się zobaczyć kilka z atrakcji, które nocą prezentowały się efektowanie dzięki podświetleniu. Na dokładniejsze zwiedzanie wybrałam się kolejnego dnia. Zahaczyłam wtedy o kilka ciekawych budynków w centrum takich jak ratusz, opera, czy pałac Hofburg. Generalnie wszystko bogato zdobione i pełne przepychu. Zobaczyłam też gotycką Katedrę św. Szczepana (znowu te kolorowe dachy!). Na dalsze zwiedzanie musiałam się udać już trochę dalej, bo do Pałacu Schönbrunn. Pałac był imponujący, zwłaszcza dzięki otaczającemu go rozległemu parkowi, pełnemu zieleni i rzeźb. Dało się odczuć, że to miejsce dla eleganckich książąt.
Taka mała dygresja: w czasach mojego dzieciństwa emitowany był serial animowany „Księżniczka Sissi”. Do tej pory pamiętam, jak bohaterka z entuzjazmem przeżywała wypady do Schönbrunnu, miło było zobaczyć posiadłość jej pierwowzorki na żywo.
Wracając do miasta udałam się jeszcze odwiedzić park Wiener Prater, raczej żeby tylko popatrzeć na karuzele, bo takie atrakcje to nie dla mnie. Miłą niespodzianką okazało się wybranie w okolice Hundertwasserhaus, kompleksu mieszkań o intrygującej, dziwacznej architekturze i różnorodnych kolorach. Na koniec już trochę dla formalności zobaczyłam Belweder. Całkiem spodobał mi się ten Wiedeń, taki jednocześnie elegancki i luźny. Mimo wszystko chyba trochę ucieszyłam się, że to już koniec i po tylu dniach na nogach, mogę w końcu wrócić do domu.